czwartek, 15 listopada 2018

Raz, dwa... próba mikrofonu

Pamiętam, że kiedyś ktoś z czytelników zasugerował, żebym zmieniła kolor i wielkość czcionki, bo się oczy za bardzo męczą przy dłuższym czytaniu bloga. Persono, zrobiłam to z dedykacją dla ciebie, kimkolwiek i gdziekolwiek jesteś. A przy okazji i dla siebie, bo wzrok już nie ten co kiedyś i ileż można iść w zaparte.

(właśnie sąsiad wracał z papieroska i mijając na korytarzu nasze drzwi wdzięcznie beknął, również pozdrawiam)

Od ostatniego blogowania upłynęło dużo wody w rzece Severn. Sama rzeka kilka razy wylała, a raz prawie się zamieniła w mały strumyk z powodu suszy minionego lata. Ja też trochę się zmieniłam. Dojrzałam niczym walijski cheddar. Mam męża, pełnowymiarową pracę, do której chodzi się w uniformie z imienną plakietką oraz posiadam prawo jazdy. Od ponad trzech lat mieszkam w tym samym miasteczku i nadal pałam do niego sympatią. Dalej podróżuję po Wielkiej Brytanii, może nie do końca tyle, ile bym sobie tego życzyła, ale niestety tyle, na ile czas pozwala, odkrywając coraz to piękniejsze miejsca - Szkocjo, tęsknię! Zyskałam kilka nowych ważnych osób w moim życiu i wciąż poszukuję weny, bo pisanie nie idzie tak gładko jak kiedyś.
Z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu poczułam potrzebę powrotu tutaj, na bloga. Nie mam niczego mądrego do powiedzenia, ale w dzisiejszych czasach, kiedy wszystko jest ulotne i tymczasowe jak relacje i zdjęcia na snapchacie, chciałabym mieć coś, do czego wrócę za kilka lat, przeczytam, i pomyślę "ale to zgrabnie napisałam!".

1 komentarz: