sobota, 25 stycznia 2025

Are you still siur?

 Yes I am.

A przynajmniej jakaś część mnie, w wolnych chwilach, w zadumie pomiędzy zmywaniem stosu ubrudzonych plastikowych miseczek z psiego pat(r)olu a ściganiem dwulatki, która znowu zabiera starszemu bratu zabawki i wrzuca je do wanny dla frajdy - w tych chwilach gdzieś pomiędzy jeszcze jestem siur.

Nigdy nie wiedziałam tak do końca, co znaczy nie mieć czasu dopóki na świecie nie pojawiły się moje własne latorośle. Nie miałam także pojęcia, co znaczy bezinteresowna miłość, aż dopóki nie trzymałam w ramionach mojego pierworodnego. Oraz nie zdawałam sobie sprawy, że miłość można tak łatwo pomnożyć, biorąc w ramiona drugie dziecko, chociaż wydawało mi się, że już więcej miłości w sobie zmieścić nie mogę. Jednak jestem pojemna.

Wiele się zmieniło, ale jednocześnie dużo pozostało bez zmian. Ciągle jestem w Szuruburu, nadal uwielbiam to miasto, każdej jesieni zakochuję się w nim na nowo. Nadal mam moich przyjaciół, którzy chociaż daleko, to jednak pomagają i ciągle są, mimo wszystko. Nadal nie lubię kminku, ani nie przepadam za gołębiami. Z uczęszczaniem na koncerty trochę trudniej, ale na wszystko jeszcze przyjdzie czas. Do zeszłorocznych sukcesów mogę dodać pierwszy rodzinny woodstock (teraz Pol'and'rock), który wszystkim przypadł do gustu.

Tak sobie myślę, że ten nowy rok będzie inny. Mój poprzedni post pisałam w rozpaczy i przez łzy.  Te dwa posty dzieli prawie rok. Dzisiaj mam uśmiech na twarzy. Wychodzę z kokonu kocyka, z nową energią, świadomością i pewnością siebie, że mi się uda. Może powinnam wrócić do pisania?