wtorek, 18 czerwca 2013

Oh long Johnson

No tak. Godzina 22, a my dopiero wzięliśmy się za porządki przed przyjazdem gościa. Ale tak to jest, gdy człowiek cały dzień przylepia sztuczny mech do waz, zamiast szaleć ze ścierką po chacie.

Od ostatniego wpisu chyba wiele się wydarzyło. Piszę chyba, bo ręki nie dam sobie uciąć. Chociaż nie umiem dokładnie wyliczyć, co takiego się działo, wewnętrzny głosik piskliwie podpowiada mi, że działo się sporo. Mogę nadmienić ciekawostkę o nowym asortymencie bielizny (love Primark) oraz wprawie w układaniu małych bukiecików.

I widzieliśmy dzieciaka, który robił numer z oh long Johnson! Przysięgam na ogórki kiszone, że tak było!

Jutro skoro świt otworzę oczka, szybka toaleta, płatki z mlekiem, rower i do pracy - a, nie! Inaczej! Jutro skoro świt wsiadamy w Tornado i jedziemy na lotnisko po Szczura! Hurra, hurra!

Bez odbioru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz