poniedziałek, 1 lipca 2013

Wielki come back cytrynówki

[patrzy niepewnie w stronę edytora]

Chrząknięcie.

Angol mi powiedział, że nie ma co czytać w internecie, zatem piszę. Wiem, że ostatnio pozarastało tu pajęczynami, ale tak  jest na wsi - zostawi się coś bez użytku na jakiś czas, a insekty od razu się do tego dorwą.

Co nowego? Przeżyliśmy wizytację jednego z Kołków! Szczur odwiedziła nasze progi i trochę pozwiedzaliśmy, trochę pograliśmy w Monopoly, trochę popiliśmy... przyjemnie było :) Niestety pogoda pokrzyżowała plany rzucenia uroku na Szczura, ale można to nadrobić następnym razem. Z drugiej strony - dobre rzeczy należy umiejętnie dozować, by się tak od razu nie przejadły. Jednakże jestem niezmiernie dumna z odkrycia fenomenalnego pubu w Shrewsbury, któremu klimatu nie można odmówić. Do tego zaskoczyłam samą siebie, pijąc cytrynówkę roboty Szczura, gdyż zarzekałam się, że ja jej pić nie będę! Cóż. Piłam. Bo dobra była i wchodziła, jak za starych czasów, gdy cytrynówka mi się nie przeżarła :P
Zatem dziękuję Szczurowi za światełko w tunelu dla cytrynówki, za towarzystwo, wyręczenie mnie z obowiązków i w ogóle za to, że się jej chciało taki kawał drogi lecieć :) :* Mam nadzieję, że było warto. Tak jak warto czasem dla kaprysu kupić coś niekoniecznie niezbędnego do życia, aby w reszcie otrzymać dwufuntówkę. 

Odwiedziny odwiedzinami, a tu zwykłe życie się toczy dalej. Pracowity siurek został rozłożony na łopatki przez wstrętną chorobę, lecz na szczęście był to krótki epizod, zakończony happy endem. Szkoda tylko, że zamiast podziwiać niezwykłe okolice kompleksu szkół rodem z filmu, ja modliłam się w duchu, aby pojechać już do domu. Naprawdę, gdyby nie dolegliwości, zastanawiałabym się poważnie nad powrotem do edukacji. Stare, ceglane budynki, wieżyczki, kaplica, zielone trawniki, ogromne, rozgałęzione drzewa, przystojni młodzieńcy... ekhm, znaczy ten, renoma w kraju - wszak jedna z najlepszych szkół w Królestwie! A jako wisienka na torcie podobizna iguany u stóp podobizny Darwina. Łatwo wpaść w zauroczenie, a zapał do nauki odżywa na nowo.
[Ihihi właśnie wyobraziłam sobie siebie w szkolnym mundurku, siedzącą na lekcji jak na tureckim kazaniu ihihihi tak, to byłoby bardzo poniżające :P]

Póki co, zostanę przy moim kursie językowym, przynajmniej mogę porać w chińskie szepty, czyli po polsku głuchy telefon i jest zabawnie ;)



***
Dzień Psa.
Za 25 dni wyściskam piesiuńcia!!! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz