czwartek, 11 lipca 2013

Magia kremu do opalania

Teraz będzie o czymś na czasie. Jestem taka trendy!

Nie wiem jak u Was, ale dla mnie krem do opalania ma dodatkowo niezwykłe, a nawet rzekłabym magiczne właściwości. Nie chodzi mi o jego działanie - bo o tym przekonał się chyba każdy, sięgając po większe filtry UV (czyli np. ja i luby tydzień temu). Mam na myśli jego zapach. Nie ważne jaka marka - zawsze jest podobny. I momentalnie przenosi mnie w czasoprzestrzeni. Wystarczy że wsmaruję odrobinę kremu w ramiona - od razu czuję się jak na wakacjach nad morzem.
Nie ważne czy właśnie ugniatam trawnik na terenie basenu miejskiego, czy wyciągam racice siedząc na leżaku przed domem, czy pakuję kartony do służbowego vana. Jeśli czuję zapach kremu do opalania moje samopoczucie automatycznie się poprawia i robi mi się błogo. Oszukiwanie samego siebie?
Może. Ale za to jakie efektywne!


Poza tym wszystko w normie, wszyscy zdrowi, wszyscy zadowoleni z pogody, która umożliwia mi podróże w czasoprzestrzeni. Strongbow Dark Fruit, książka i śmierdzący bąk Angola błąkający się w powietrzu. Takie życie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz