sobota, 6 lipca 2013

Wypieki

Siur i Angol oglądają program kulinarny. Pani na ekranie, szeroko uśmiechnięta, zadowolona z życia w błyskawicznym tempie przygotowuje sernik. Momentalnie zachciało mi się sernika z brzoskwiniami, ale Angol wydedukował, że mi w życiu chodzi tylko o piernik z wiśniami.
Nie ma ani jednego, ani drugiego - są za to muffinki z budyniem (premiera, jeszcze nie skosztowałam).

Ponadto dziś z racji wyśmienitej pogody i przygotowań do Woodstocku, wraz z Angolem wytapialiśmy smalczyk z boczków. Pomyliłam się co do kremu z filtrem, za co publicznie chciałam przeprosić. Filtr 30 to nie za mało. To wręcz za dużo jak na pierwszy raz i opaliłam się tylko tam, gdzie się niedbale - lub wcale - posmarowałam. Efekt dość komiczny. Angol również stał się ofiarą filtra i zyskał barwy narodowe na nogach. Podejrzewam, że to forma zemsty, gdyż wylegiwaliśmy się na Union Jacku. A masz, a masz, wstrętny emigrancie!

Smażenie na słońcu zostanie zatem powtórzone, by zminimalizować obrażenia spowodowane przez kostrzyńskie słońce :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz