poniedziałek, 16 września 2013

Coolturalny weekend

Człowiek ma sprawną umywalkę w łazience i od razu o facjatę dba się łatwiej. Czuję się jak w jakimś tanim spa, twarzyczkę mam gładziutką jak pupcia niemowlęcia. I pomyśleć, że to dzięki bieżącej wodzie z drożnym odpływem... Detale zmieniają świat.

Minął bardzo intensywny weekend. Poprzedni również był intensywny - wyprawy pod Birmingham i objadanie się ciastem z brzoskwiniami prosto z podłogi w służbowym vanie... Jednakże ten weekend był inny. Wspólny, towarzyski i krajoznawczy. Rozpoczął się wystawą lokalnego artysty. Jego obrazy o mozaikowym charakterze swą feerią barw siłą rzeczy kojarzyły się z Woodstockiem. Wypiłam elegancko wino z plastikowego kubeczka, wymieniłam z Angolem interpretacje malowideł - trzeba wtrącić, że wychodziło nam to nader dobrze - pochichotałam z szefowymi i wspierałam swą obecnością naszą drogą Jean. Po otwarciu wystawy zahaczyliśmy z Angolem do pubu i ze smakiem wychyliliśmy prawdziwego, brytyjskiego cydra. Przepyszny!
Natomiast dnia następnego wybraliśmy się na od dawien dawna ustawianą wycieczkę do Walii. W planach były jaskinie i tam też się udaliśmy. Dwa lata temu również tam się wybraliśmy i porównując te dwa wypady, tym razem było krócej, mniej ekscytująco i nie na kacu. Gdy plan został wykonany w 100% zdecydowaliśmy się na przedłużenie trasy. Słońce przyjemnie przezierało przez chmury, zatem można było zaryzykować stwierdzeniem, że jest ładna pogoda. Jak ładna pogoda to należy korzystać, zwłaszcza w tym kraju, dlatego też pojechaliśmy nad morze! Cel - zbieranie muszelek na plaży w Swansea. Tym razem byłam wybredna i nie pakowałam do kieszeni wszystkiego, co popadnie. Po wielce przyjemnym spacerowaniu po plaży pełni morskiego powietrza w płucach, muszli w garściach i piasku w... wszędzie, mogliśmy wracać do domu. Gdyż w domu czekała na nas rozmowa z reprezentacją Kołków - Sąsiadką, Izajaszem i jego różnymi częściami ciała tudzież peruką wikinga, połową Szczura i szczurzą skarpetką oraz na wpół śpiącym Kubą Kubeczkiem. Lekcje, jakie powinniśmy wszyscy wyciągnąć z owego skajpowania, są następujące: słychać o wiele wyraźniej, kiedy się mówi do stopy i nie wolno mówić Sąsiadce, że jest stara, bo się rozłącza.
--- Przy okazji WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO dla Najlepszej Na Świecie Sąsiadki :) ---

Walia jest piękna. Lubię Walię. Mogłabym mieszkać w Walii. Blisko do gór i do morza. Idealnie. Tylko do pracy miałabym daleko, to na razie się nie przeprowadzam.

Dziś natomiast już bez szałów, bez ochów, zwyczajna, nieco zabiegana i pracowita niedziela w pracy. Doznałam szoku. Napełniłam helem 12 balonów i tylko 1 szczęśliwie powędrował do nowego domu. Reszta została odrzucona. Co zrobiłam źle, pytam? W czym były gorsze? Że bez rodowodu i z czerwoną wstążką to już oznacza, że fe, że nie zasługują na odrobinę miłości? Smutno.
Dobrze, że znalazły się rodziny zastępcze [patrzy na niebieski balonik czający się pod sufitem].


PS. Aha, do mojego subiektywnego top 7 dodaję kolorowe drzwi! Ważny element, nie wiem, jak śmiałam zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz