poniedziałek, 14 lipca 2014

Ciasteczka i kawa

Moje posty dotyczą ostatnio samych łakoci, zupełnie nie wiem, dlaczego. Ale fakt faktem, ostatni tydzień minął pod znakiem kawy/herbaty i ciasteczek serwowanych za darmochę w jednym z hoteli w Gloucester. Doszło do tego, że przedawkowałam cukier. Dopiero na drugi dzień mogłam znowu zjeść ciasteczka. Znowu za darmo. Wszak ma się ten nieodparty urok osobisty i wie się, kiedy go należy używać, a kiedy można odpuścić.
Ostatni tydzień był też bardzo pracowity, ale i satysfakcjonujący. Obfitował w wiele komicznych sytuacji, jak i w wiele siniaków, otarć tudzież przecięć. Wyglądam, jakby mnie ktoś poturbował albo jakbym była nieszczęśliwą posiadaczką kota ze wścieklizną. Do wesela się zagoi! Tylko jeszcze nie wiadomo, do którego. Ale nie narzekam, w końcu nie każdy ma szansę stąpać po ogrodzie jednej z najbardziej wpływowych kobiet biznesu w Królestwie, dlatego ewentualnie mogę poświęcić ciągłość swej skóry.
Prawie zdobyłam zwierzątko domowe! Chciałam uratować małą myszkę, która miała chorą łapkę, ale niestety skubana uciekała tam szybko mimo swego kalectwa, że nie zdążyłam jej złapać. Muszę zadowolić się naszymi strzyżykami, które postanowiły zamieszkać naprzeciwko. Pisklęta są bardzo hałaśliwe jak na ich małe rozmiary. Zgaduję, że to dobrze.

Wsi spokojna, wsi wesoła - że zacytuję wieszcza z Czarnolasu - dobrze jest mieszkać na uboczu, pod warunkiem, że nie potrzeba desperacko żadnych produktów ze sklepu papierniczego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz