niedziela, 6 lipca 2014

Na słodko

Ostatnio u mnie sama słodycz. No, może poza jednym incydentem, w którym moja duma i samoocena zostały ciężko ranne po ostatniej lekcji angielskiego. Przyniosłam na zakończenie wspólnej nauki muffinki z borówkami, które w pocie czoła przygotowywałam wieczór wcześniej, a potem próbowałam je podzielić między 16 osób, przewieźć na rowerze do pracy i uchować przed konsumpcją tamże. Szalenie trudne zadanie, tylko brzmi jak bułka z masłem. Byłam z nich bardzo dumna, tak ładnie wyrosły i co?
Nadia przyniosła triffle, Ania drożdżowe ze śliwkami i kruszonką, a moje muffiny poszły w zapomnienie i tylko jedna osoba, JEDNA OSOBA poczęstowała się moim wypiekiem.
Zabolało.

Humor został uratowany, kiedy Jules oznajmiła, że to były moje najlepsze muffinki do tej pory. Szkoda, że nie zostawiłam ich więcej w pracy... ale cóż.


Wiecie co jest najlepsze po 5-ciu dniach ciężkiej pracy? 2 dni weekendu! Woohoooo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz