środa, 16 lipca 2014

Garść przemyśleń

Mam kilka luźnych przemyśleń i muszę się nimi podzielić publicznie.

Po pierwsze - czasami tak bardzo mnie coś wkurza, że jedynym sposobem na opanowanie się jest zjedzenie czegoś dobrego i kalorycznego. Wpierniczyłam prawie całe opakowanie millionaire's shortbread. Został ostatni kawałek, ale nie mogę go zjeść, bo mi już niedobrze. [słodka passa na blogu trwa]

Po drugie - codziennie rano i czasem wieczorem zastanawiam się, po jaką cholerę nasi dalsi sąsiedzi wieszają na zewnątrz swoich okien worki na śmieci. Furkoczą te worki na wietrze dzień w dzień, tak samo jak furkoczą mi w głowie pomysły na temat ich pomyślunku. Póki co mam dwie mocne tezy. Teza pierwsza: moi sąsiedzi odstraszają muchy, pszczoły, osy i inne wszelkiego rodzaju latające insekty nietuzinkowym, ale efektownym sposobem. Teza druga: moi sąsiedzi to świry.

Po trzecie - już niedługo wyściskam piesiuńcia po raz trzeci w tym roku. Z tego powodu ściska mnie w dołku z wzruszenia.

Po czwarte - obejrzałam "Pokutę". To był tak bardzo angielski film, że bardziej się nie da. A jeśli się da to podajcie mi proszę tytuły, chętnie obejrzę (i sprawdzę, czy mnie tam nie było, gdzie to kręcili :P). Tak czy owak stąpałam po tym samym trawniku co James McAvoy i sprawia mi to niewytłumaczalną radość.  Nie dociekać.

Po piąte - zdumiewa mnie zwyczaj noszenia kapeluszy (czy też udziwnionych nakryć głowy, bo niektóre nawet koło kapeluszy nie leżały) przez panie na angielskich ślubach i weselach. Ostatnio miałam przyjemność widzieć gości weselnych i zamiast się zachwycać wraz z towarzyszkami, które były pod wielkim wrażeniem, dusiłam w sobie śmiech. Kapelusze kapuję. Ale coś na kształt pióropusza górniczego, tylko przerzedzone jest ponad moje siły.

Tyle chciałam, dziękuję, dobranoc.

2 komentarze:

  1. Odnośnie punktu nr 3: Musisz się spieszyć, bo piesiuńcio to ostatnio chciał przez balkon do mnie skoczyć ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty masz na niego mieć oko a nie wystawiać na niebezpieczeństwo!

      Usuń