wtorek, 30 grudnia 2014

Święta i ostatnie dni roku 2014

Jak to mawiał śp. Dziadek, święta, święta i po świętach.
U nas były to kolejne święta w Anglii, lecz za każdym razem spędzamy je inaczej. Tym razem pojechaliśmy do przytulnego miasteczka w Lancashire świętować z Wojciechowskim i Weroniką. Pierwszy raz Angol wzdryga się na myśl o graniu w planszówki. To do niego niepodobne! Wynegocjowałam dzięki temu wydłużenie sezonu gry w zimową grę, bo jeszcze nie zdążyłam się nią nacieszyć. Awersja Angola wynika z wigilijnego i bożonarodzeniowego maratonu. Chyba pobiliśmy rekord siedząc nad Światem Dysku do 3 nad ranem, bo walka była zażarta i czasem nawet solidarność jajników nie pomagała, a przy okazji sączyliśmy piwo i co jakiś czas odwiedzał nas Święty Mikołaj dzwoniąc dzwonkami na schodach... Było świetnie. Nawet hałasy z kebaba poniżej i dyskoteki obok nie były w stanie zrujnować uroku Ankh-Morpork.
Nie wiem, czy ktokolwiek mi uwierzy, ale nawet spadł śnieg! Udało się! Nasypało tak na dwa palce i mogliśmy się porzucać śnieżkami. Anglia okryta białym puchem wygląda magicznie. Tzn bardziej magicznie, niż zazwyczaj.
Spędziłam naprawdę rodzinne, miłe święta i zobaczyłam tych, których chciałam zobaczyć. Korzystając z możliwości i wolnego czasu nadrobiliśmy z Angolem towarzyskie zaległości i gościliśmy u nas Kochanego Pirata, za co jesteśmy wdzięczni. Ciągle mamy kilka rzeczy na liście do odhaczenia, więc musimy spotkać się znów :)

Aż trudno uwierzyć, że znowu będę musiała przyzwyczajać się do pisania nowej daty... Zazwyczaj niechętnie podchodzę do sylwestra i Nowego Roku, ale chyba tym razem zrobię wyjątek. Dobrze, że 2014 się już kończy. Był szalony. Życzę sobie, by 2015 obfitował w więcej podróży, małych wypadów, spotkań i spełniania marzeń. Oraz aby łatwo było przestawić się z pisania czwórki na piątkę ;)
Wam również tego życzę!

A teraz chowam się w sweter i poczekam, aż Angol podgrzeje barszcz :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz