środa, 18 marca 2015

W pogoni za zorzą

Wczoraj był czerwony alarm.

Czerwony alarm oznacza, że nie przestanę się miotać i namawiać Angola, dopóki nie wyjdziemy w środku nocy szukać ciemnego miejsca z widokiem na północ. Czerwony alarm to bardzo duże prawdopodobieństwo zorzy polarnej w całej Wielkiej Brytanii, trzeba tylko przebić się przez łuny miast, mgłę i chmury. Pojechaliśmy więc w jedno z wyżej położonych i najciemniejszych miejsc w hrabstwie, poszukaliśmy wolnego miejsca (ci ludzie nie mają co robić w nocy?! ... ekhm)
Cóż. Gwiazdy nad nami były piękne, nawet kilka razy coś spadało, ale zorzy ani widu, ani słychu. Czy było warto stać na mrozie wypatrując na niebie chociażby najmniejszej smugi? Ba, też pytanie.

Ale ja tak szybko się nie poddaję...

Piosenka na dziś: Miłość czasem zwala z nóg...

6 komentarzy:

  1. A jutro zacmienie slonca!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pracy bylam i nie mialam jak ... :( na przerwe wyslano mnie dopiero o 11, a ludziska z biur, technicy, setterzy i ci szczesliwi operatorzy, ktorzy zostali wyslani na przerwe o 9-10 mogli podziwiac w pelnej krasie zacmienie ehhhh Ponoc stadem stali, zdjecia pstrykali, filmiki nagrywali :D Na szczescie juz kiedys mialam sposobnosc ogladac ten fenomen :D A Ty widzialas???

      Usuń
    2. Nawet o tym napisałam ^^

      Usuń
  2. przynajmniej ktoś Was informuje o możliwości zobaczenia zorzy, bo ja o polskiej niesamowitości dowiedziałam się po fakcie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się wie, gdzie szukać powiadomień, to informują ;)

      Usuń