wtorek, 10 marca 2015

Tłumaczy się winny

To nie jest tak, że nie chce mi się pisać. To nie o to, że nie mam o czym. Zwyczajnie nie mam czasu (kto by pomyślał, że na moją dawną rozrywkę i stały element dnia nie będę mieć czasu - to tak jakbym nie miała czasu na popołudniową herbatę... niedorzeczne).
Ostatnio tylko praca i hasztagi, uśmiechanie się przez bite 8 godzin dziennie i wręczanie ulotek. Rozmowy egzystencjalne o zakrętach typu U w Dubaju, succulc*nts i "Tweet that tw*t".*

A sukulentów w filiżankach brak, podobnie jak miejsca na parapecie.

Wiosna!


*- wybaczcie wulgaryzmy, ale takie życie.

2 komentarze:

  1. Chyba kazdy przechodzi ten etap ;)
    Mnie czesto nachodza mysli, ktore mam ochote przelozyc na tresc posta, ale oczywiscie przychodza w nocy, gdy ciezko podniesc nawet reke do gory i szeroko otworzyc choc jedno slepie ... Dlatego z nadzieja zainstalowalam wczoraj w swoim fonie aplikacje bloggera na androida. Z nadzieja hehe

    OdpowiedzUsuń
  2. Próbowałam z pisaniem postów na telefonie, ale kasuje się je z jeszcze większą łatwością niż w tradycyjnej przeglądarce... A ja mam dar do klikania "niechcący" :P

    OdpowiedzUsuń