Ok, wiem, jestem i tak najmłodsza z towarzystwa (z kilkoma wyjątkami). Lecz przysięgam z ręką na sercu, na moje ukochane ogórki, na barszcz czerwony, na muffinki, na brownies i na Scotta Pilgrima, że nie czuję się wcale na tyle lat, ile mam. Kiedy to wszystko minęło? Nie wiem.
Z drugiej strony wspomnień jest wiele... :)
Jak na jubilatkę przystało, zdmuchiwałam świeczki trzy razy. Najpierw był lokalny cydr w pobliskim pubie, a następnie spędziłam przyjemną noc w Ankh-Morpork wraz z Angolem, Mizerią i Piotrusiem. Żadne z nich nie dało mi wygrać. Paskudy. Na pocieszenie spałaszowałam serniczki oreo (bajka!) i cały dzień robiłam nic.
Dziękuję wszystkim za życzenia. Tym, którzy się ze mną stukali patrząc w oczy, oraz tym, którzy się pofatygowali z kartkami i listami (love <3), tym od sms-ów, tym od maili, wiadomości, ryjbuczka itd. Naprawdę, sprawiliście, że poczułam się ważna, kochana i wyjątkowa razy pierwiastek ze 100.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz