Dzisiejszy dzień zaczął się dwa razy. Pierwszy raz o 2:30, gdy wstawałam na wpół przytomna oraz o 10:30, kiedy wstawałam po raz drugi, ale tym razem z własnej woli. W ciągu tych kilku godzin dzielących pierwsze rozpoczęcie od drugiego zdążyłam wraz z Angolem być w Birmingham na lotnisku. Tym razem nie byłam nadopiekuńcza, żadnego kubka nie rozbiłam (bo na wszelki wypadek żadnego nie zabrałam).
Lubię drogę z lotniska, szczególnie tą z Birmingham. Za każdym razem, gdy nią jadę, przypomina mi się pierwszy raz. Pierwszy lot, pierwsze chwile w obcym kraju i ten niepokój połączony z ekscytacją. Wiele się od tamtego czasu zmieniło. Pewnie zawsze będę wspominać tę drogę z sentymentem.
Nie powinnam się naśmiewać z mojego lubego, naprawdę nie powinnam, zwłaszcza, że dla mojej niepohamowanej chęci kupienia szlafroczka bierze wolne w pracy (czy to nie miłość?), ale... żeby nie wiedzieć, kim jest Arwena i posądzać ją o bycie mężczyzną? A Viggo mylić ze skoczkiem narciarskim? To się nie godzi, powiadam, nie godzi! Ten młody kawaler ma szczęście, że jestem wyrozumiała. :P
Szalik gotowy. Komuś coś udziergać? :)
Lovusiam http://www.youtube.com/watch?v=MejbOFk7H6c :D
Taaak!! Ja poproszę jakiś swetr/sweter :D
OdpowiedzUsuńSwetrów jeszcze nie potrafię.. ale daj mi trochę czasu ^^
Usuńten w zółtym ma UKULELE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńobejrzalam własnie filmik laski na yt która była w primarku bo maja juz swiateczne rzeczy i.... bardzo ci zazdroszcze!
OdpowiedzUsuńOwszem, mają... byłam w Primarku wczoraj :)
Usuń