wtorek, 19 marca 2013

Skarby

Na początek: lament.
OOOOO NIEEEEE onie onie onie onie nienienienie Królowa przy porządkach i przenoszeniu moich rzeczy zostawionych w PL wyrzuciła najcenniejszy skarb. Pudełko po Jacku Danniel'sie wypełnione plakatami, biletami koncertowymi i autografami, w tym niepowtarzanymi rysunkami Mańka. Serce mi pęka! Tyle tam było skarbów, tyle pokwasożłopowych pamiątek, bilety z DT... Buuuu...!
Najzabawniejsze, że prosiłam kilkakrotnie, żeby nie wyrzucać niczego, żadnych papierów, bo czasem pozory mylą i to, co wygląda jak śmieci, tylko tak wygląda.
Ech... Królowej wybaczyłam, bo słyszałam skruchę w jej głosie, ale musiałam się wyżalić. Teraz trochę mi lepiej.

Zmieniając temat - mam w pracy pewnego Scotta. Nie Pilgrima, niestety, ale Scotta Pilgrima nie da się spotkać w pracy, gdyż on zawsze jest "between the jobs". W każdym razie Scott jest jednym z instruktorów i zawsze ma coś do powiedzenia oraz... duże wymagania żywieniowe. Wczoraj podczas kolacji spotkałam go w jadalni dla pracowników. Jakże mile mnie zaskoczył, gdy usłyszałam przed rozpoczęciem posiłku całkiem wyraźne "Smacznego!". Pochwaliłam go, a potem dodał nieco koślawe "cześć". Radość rozpierała mnie przez jakieś 2 sekundy, ponieważ potem Scott z uniesioną pięścią w górze zakrzyknął: " Ku*wa! Spie*dalaj!"
Pracowało się z Polakami, podsumował.
Choć trzeba przyznać, że wymowę miał całkiem niezłą jak na tubylca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz