czwartek, 16 października 2014

Jesień i jej konsekwencje

Koniec tego suchego. Na Wyspy zawitała prawdziwa jesień z całym asortymentem. Deszcz, deszcz, deszcz, zimny wiatr, mgła i grzyb na ścianach. Ba! Może nadeszła nawet i zima, skoro odnotowano śladowe ilości opadów śniedu trzy dni temu i to wcale nie w Szkocji. Wszakże jesień i zima wyglądają tu niemal jednakowo.
Do widzenia czerwone trampki, witajcie czerwone kaloszki.
Żeby tego było mało w sklepach narzucają się ozdoby na halloween, a powszechnie wiadomo, że gdy już będzie po zbieraniu cukierków w ostatni październikowy wieczór to święta tuż tuż. No i jeszcze wczoraj Julie powiedziała mi, że upiekła już christmas cake, co jest niezbitym dowodem na zbliżający się sezon Świętych Mikołajów i ostrokrzewu.
Niestety, jestem entuzjastą całego świątecznego klimatu. Taka się już urodziłam i nie poradzę na to zbyt wiele. A piszę niestety, bo gdybym jednak była sceptykiem nienawidzącym tego całego zamieszania, mogłabym szczerze i bez przekłamania nucić piosenkę, którą niedawno dane było mi usłyszeć. Uznajmy więc, że zrobię wyjątek i na jeden dzień zostanę żarliwym przeciwnikiem świąt, może być? Przegłosowane. Piosenka do odsłuchania TU.

Bardzo możliwe, że z powodu moich rozważań, wyznania Julie oraz tej piosenki, śniło mi się dzisiaj, że renifer stał na mojej drodze i chciał mnie nabić na rogi. I wiecie co? Udało się cholerze i dyndałam nogami w powietrzu z pretensjami do Angola: "Miałeś mnie obronić! Mówiłam, że mnie nadzieje!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz