niedziela, 26 sierpnia 2012

Małe kroczki

Słoneczna, rześka niedziela. W planach był poranny wypad na car boot, ale nie wyszło. Za to mogłam się napić mocnej kawy, która i tak nie postawiła mnie na nogi (prawdopodobnie było na nią za wcześnie, inaczej nie umiem wytłumaczyć tego ziewania po spożyciu całego kubka) oraz wyciągnąć Angola na mały spacer w poszukiwaniu stawów. Misja wypełniona połowicznie. Poszukiwania grzybów zakończone niepowodzeniem, ale za to znaleźliśmy poziomki!
Co z tego, że tylko dwie. Ważne, że były.

Gdyby nie to, że hasło "jestem bohaterem w swoim domu" jest wyświechtane na wszystkie strony, napisałabym tak o samej sobie. Zrezygnuję jednakże z tego określenia i pospolicie pochwalę się wszystkim, że tworzę dom! Ścierki, wiaderka, mop (serio serio), suszarka, aby odciążyć poręcze antresoli i antenę od radyjka oraz kosz na brudne, śmierdzące skarpety i przepocone koszulki. Zatroskany Angol z nutką niepokoju zaczyna oglądać naszą chatkę po powrocie z pracy, bo coraz bardziej ingeruję w jej wygląd. Tak to jest gdy się ma dużo czasu. Lecz co najważniejsze - mamy roślinkę! Nasza pierwsza, wspólna roślinka, której nie da się zjeść (mam na myśli wcześniejsze wysiewanie rzeżuchy). Zosia :) Jak trochę się odchowa to wszystkim ją pokażę. Na razie musi się zaaklimatyzować na parapecie i strawić muchę.
Tak mija sobie już drugi tydzień na emigracji, a do mnie dalej nie dociera, że dołączyłam do grona Polaczków, którzy przybyli do Kraju Deszczowców za chlebem.


(...)
A gdybym była superbohaterem, wybrałabym moc latania.

5 komentarzy:

  1. Ah te Polaczki :D

    Zazdroszczę antresoli. Bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antresola dobra rzecz, przydaje się na rozwieszanie prania i nie tylko :)

      Usuń
  2. Wszyscy do tej Anglii, a tu w kraju nie będzie już komu narzekać... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to bym się nie martwiła, zawsze ktoś się znajdzie :) Np. ci, którzy wrócili :D

      Usuń
    2. Zawsze będę ja - ten co jeszcze nie wyjechał :P

      Usuń