poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Stetreciała acz szczęśliwa

Nie wymagam wiele, aby być szczęśliwą. Słoneczny dzień spędzony w towarzystwie Angola, herbata u znajomych, spacer, kanapka z kurczakiem zjedzona na ławeczce przed sklepem i odrobina szaleństwa w TK Maxx... :P To naprawdę niewiele. Drobiazgi. Docenia się je wówczas, gdy nawet na te drobiazgi nie ma czasu.
Fartem, ostatni tydzień miałam dość luźny i pozwoliłam sobie na trochę luksusu. Nawet znalazł się czas na podcięcie mojej czupryny, która do soboty rosła w najlepsze niczym dzikie pokrzywy. Przy okazji dotarło do mnie, że nie ma w Nikczemnych Ramionach miejsca, gdzie mogłabym się NIE natknąć na ludzi z mojej pracy, czyli muszę uważać. Albo przemierzać wiochę w papierowej torbie na głowie.

Angol mi powtarza, że stetreciałam. 

...Stetreciałam?
Nie wiem, ale dla niego mogę nawet i stetrecieć, jeśli dalej będzie dla mnie gotował i przytulał.

Szanownym Kołeczkom dziękuję za nocny telefon z soboty na niedzielę i przepraszam za nieprzytomność. Jak widać nawet sytuacja awaryjna w kurniku nie jest w stanie obudzić siurka, gdy ten padnie w objęcia Morfeusza ^^ Ale w środku uśmiechałam się do Was - tylko moje ciało nie współpracowało. Dobrze było Was znowu usłyszeć takich wesołych ;)

Na zakończenie wszyscy chóralnie wyśpiewują radosne Sto lat dla Szczura :) :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz