piątek, 3 stycznia 2014

Ahoj, szczury lądowe

Może to dziwnie zabrzmi, ale żyjąc sobie powolutku i spokojnie w tym ciekawym kraju zupełnie zapomniałam, że mieszkamy na wyspie i bądź co bądź, zewsząd jesteśmy otoczeni przez morze!
(jestem sama z siebie dumna za to zdanie)

Zawsze byłam raczej zwolennikiem gór. Na myśl o wakacjach nad morzem doświadczałam dziwnych wzdrygnięć - prawdopodobnie wynikało to z doświadczenia nudy. Oraz tego, że nad polskim morzem jest płasko, a ja lubię pofałdowania terenu.
Jednak z wiekiem przyszła mi większa ochota na spacery po plaży i zbieranie muszelek - pewnie dlatego, że dostałam kategoryczny zakaz pluskania się w morzach, jeśli temperatura wody nie przekracza 25 stopni. Takie życie i wszystko by pasowało. Dlatego też każdy wypad, który kończy się na wybrzeży wzbudza we mnie wiele emocji. Uwielbiam wpatrywać się w horyzont i widzieć niebo i morze. Wzbudza to we mnie uczucie szczęścia, spokoju i jednocześnie smutku i melancholii. Patrzę w ten bezkres i czuję się ... taka malutka.
To długie wprowadzenie ma na celu zasugerować czytelnikowi, iż wybraliśmy się ostatnio nad morze. Właściwie celem były dwa monumenty, które Angol wytropił w internecie: The Singing Ringing Tree i Angel of The North. Jednakże daliśmy się namówić Mizerii i Piotrowi na dobicie do wschodniego wybrzeża. Zwiedziliśmy więc odrobinę tego rejonu - nadmorskie wioski mają w sobie wiele uroku, a co najważniejsze, nie tracą pofałdowania terenu, co czyni je dla mnie podwójnie atrakcyjnymi. Do tego cudowne klify, o które wciąż rozbijają się fale i świeże powietrze wdzierające się do płuc tudzież mrożące uszy, kiedy się zapomniało czapki (brawo siureczku)...
Było pięknie!
Wybraliśmy się też na wschód słońca, którego nie było, lecz warto było wychodzić z ciepłego łóżka w hostelu, gdyż dzięki temu zobaczyliśmy fokę :) Uciekała przed nami i wyglądała na bardziej zdziwioną niż my.
Widzieliśmy też Wilka Morskiego. Stał sobie pewien typ tuż przy porcie w małej wiosce i wyglądał wypisz wymaluj jak szablonowy człowiek morza. Mało brakowało, a usiadłabym na ławce przy plaży, wyciągnęła notatnik i napisałabym opowieść w morskim klimacie. Tamto miejsce podziałało na mnie bardzo twórczo. Jeśli moje losy potoczyłyby się literackim torem i gdybym kiedykolwiek miała problem ze znalezieniem natchnienia, już wiem gdzie go szukać. Staithes.

W taki oto sposób spędziłam swój ostatni weekend 2013 roku. Z kochanymi osobami wokół i pięknymi widokami dookoła. Czego chcieć więcej?

Czapki i czegoś gorącego do picia ;)


Następnym razem kierunek Południe?


PS. W związki z tytułem pragnę pozdrowić Szczura ^^

2 komentarze:

  1. Dziękuję za pozdrowienia i odzdrawiam zza morza!
    PS zobaczyłabym te klify, wioski i Wilka Morskiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mogłoby Ci się tam spodobać :)

      Usuń