piątek, 8 lutego 2013

Tłusto

Piątkowe popołudnie, czyli weekend!



Hahahaha, żartowałam tylko. Już od dawna to nieprawda, tylko że teraz jest jakby bardziej przykro :P 

No dobrze, nie narzekam już, bo wcale nie jest tak źle, kiedy nie ma Iana w pobliżu, a reszta ekipy ma fajne gadki. Nawet wstawanie o 6 rano nie jest takie straszne, jakie wydawało się dla mnie być jeszcze przedwczoraj. Miło jest znów podziwiać wschód słońca.

Ale nie o tym chciałam, czas trwonię na jakieś ploteczki, a czasu niewiele, bo zaraz się muszę zwijać. Chodzi o to, że dzięki fejsikowi zorientowałam się wczoraj, że był Tłusty Czwartek! Mało brakowało, a przegapiłabym okazję do bezkarnej wyżerki. Może nie było prawdziwych pączków, ale za to był donat, jakieś belgijskie arcysłodkie ciastko z wisienką oraz rolada cytrynowa. Mmm...
Poza przyswajaniem ogromnych ilości kalorii padło wczoraj kilka wartych odnotowania zdań, jak na przykład: 
"Gorsze jest odbieranie jedzenia. Znaczy zamawianie jedzenia. Znaczy odbieranie zamówień na jedzenie."
"Można z nim pogadać z wszystkim i o każdym."
"- I'm joking. - No, you're not Joe King, you're Kati."
Oraz moje ulubione na temat belgijskiego cosia: "Ale to lepimordące!"

1 komentarz: