czwartek, 6 grudnia 2012

Czy Twoja dziewczyna wie, że...

Minęło trochę czasu od mojego ostatniego wpisu. Dużo się w międzyczasie wydarzyło. Powinnam już dawno zabrać się za spisywanie relacji, bo jak słusznie stwierdził Angol: ta notka nie będzie wyglądała tak, jakbym chciała, żeby wyglądała. Trudno, będzie wyglądała tak, jak mi się ją napisze.

Zaczęło się od tego, że dwa tygodnie temu zabraliśmy po drodze do domu dwóch autostopowiczów. Przebyli daleką drogę z Nowej Huty aż do naszej wiochy! Mowa o Mizerii i Piotrusiu, którzy zrobili mi wielką niespodziankę umilając swym towarzystwem kilka dni w naszej chatce. Mogłam pokazać im okolicę w strugach deszczu, a także zjeżdżalnię, która wzbudziła u mnie szybsze bicie serca oraz moje teraźniejsze życie. Wieczorami kosztowaliśmy wszelakich trunków planując nasze wojaże, troszkę kucharzyliśmy i piekliśmy geologiczne muffinki. Piotrusiowi najwyraźniej spodobały się pluszowe cycki i sofa, bo rozstawał się z tym zestawem bardzo rzadko. Mizeria natomiast topiła w muszli klozetowej pastę do zębów. I tuliła się. Do mnie! Gdy myślę o tych odwiedzinach, automatycznie nucę "Nie, nie boję się" i zaczynam kołysać biodrami. To taka zaraźliwa piosenka! Niestety błogostan musiał się skończyć i żegnaliśmy naszych gości na lotnisku. Spoglądanie na schody, którymi się oddalali sprawiało mi ból. Dzięki Mizerii i Piotrowi czułam się, jakby weekend trwał od środy do niedzieli.
Nie zdążyłam jednak przejść do końca żałoby po ich wyjeździe, a pojawili się nowi goście! Na chwilkę tylko, ale jednak się pojawili. Przyjechał Gege i przypomniało mi się, jak go lubię i jak za nim mi się stęskniło. Brakuje go w naszej wiosze.
Po dwóch dniach niczego nie świadoma dziergałam sobie czapeczkę na drutach, kiedy to Angol spiskował za moimi plecami i przywiózł mi kolejnych gości. Tym razem za naszymi niebieskimi drzwiami znalazłam Sąsiadkę i Izajasza. Pech chciał, że Prorok miał pewne problemy po przyjeździe do UK i zabrali mi tożsamość. Należy jednak doszukiwać się plusów tej sytuacji - mógł razem z Sąsiadką zwiedzić Londyn i przekonać się że Murzynom można ufać ;) Gdy ostatecznie wszystko się poukładało i Izajasz otrzymał tymczasową tożsamość, mogliśmy świętować moje urodziny. Dostałam cudne prezenty, odśpiewano mi Happy Birthday i nawet zdmuchnęłam świeczkę, dwa razy, choć wcale nie było tortu! W zamian Angol przyrządził mi obiecaną lasagne, pograliśmy w Guitar Hero (jestem doskonałą gitarzystką, wiem to) i było bardzo sympatycznie. Był również czas na wycieczkę. Pojechaliśmy na wzgórza, bo na car boot nie wstaliśmy, potem do Shrewsbury, gdzie wypiliśmy włoską kawę i poszalałyśmy z Sąsiadką na zakupach w... sklepie papierniczym. Najbardziej owocnym dniem był jednak poniedziałek. Poszliśmy na spacer do osiołków - nawet do nas wyszły, wszystkie trzy - upiekłam muffiny dla Sąsiadki, a Izajasz ugotował nam risotto. Na deser wypiliśmy gorącą białą czekoladę i było mi taaak dobrze... Niestety następnego dnia o świcie Sąsiadka i Izajasz musieli się zabierać do domu. Szkoda, że musieli wracać, ale wakacje nie mogą trwać wiecznie.
Mam nadzieję, że jeszcze do nas wrócą. Chociażby po to, aby rozgromić nas w królikach na wii ;)

Teraz nagle zrobiło się więcej miejsca w naszej chatce. I jest jakoś zimniej, albo mi się wdaje?

Fajnie było tak na trochę przenieść się w inne realia.

Na szczęście zbliża się magiczny czas, Anglia zaczyna mnie urzekać na nowo i wspomnienia wracają. Wczoraj była druga rocznica od kiedy I'm in lesbian with Scott Pilgrim. Gwiazdy nam sprzyjają, paczki z Polski są w drodze tudzież dotarły... Jest wspaniale :) To oficjalne.


Idę po skarpetki, bo odmarzają mi stopy :P

6 komentarzy:

  1. Najważniejsze, że murzynom można ufać :P

    A ja dzisiaj jak się obudziłam zaczęłam coś nucić i po chwili zorientowałam się co: piosenkę z króliczków! :O

    Somsiatka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale którą piosenkę? Bo tam jest kilka i nie wiem, o którą Ci chodzi :)

      Usuń
    2. ta ra ta raaa ta ra ta ra ta, ta ra ta raaa taa ra ta raa, o tą na pewno jej chodziło :P

      Usuń
  2. cudownie! ile gości! ile radości:) jak się to milo czytało, że miałaś tyyyyle niespodzianek:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko i córko a ja codziennie wlazilam na bloga i myslalam, ze ktos cie ukradl! No ale dobrze, że tak się nie stało :)

    OdpowiedzUsuń