poniedziałek, 7 stycznia 2013

Poranne katusze i wątek świńsko-obuwniczy

Znacie te dni, kiedy budzik wyrywa ze snu nad ranem - bo 7:40 to rano - i nie pozwala zignorować swojego irytująco radosnego dźwięku? Kiedy oszukując samego siebie włącza się drzemkę, jakby te 10 minut miało trwać pół godziny i cudownie odmienić poziom niewyspania? Potem trzeba wstać, umyć się, doprowadzić do stanu używalności, zjeść coś, a w przypadku porannych zgryźliwców należy powstrzymywać wybuch nerwów, spowodowanych przez nadmierny entuzjazm bądź radość drugiej osoby. To ostatnie dotyczy mnie szczególnie. Rano bywam nieznośna i wszystko mnie irytuje, co ułatwia sprawę Angolowi, bo dosłownie każdy drobiazg może mnie wpienić. Gdy wreszcie rześkie powietrze uderza w nozdrza, a świat zewnętrzny okazuje się nie być taki zły, humor ulega nieznacznej poprawie.
Lecz wystarczy przekroczyć próg pracy, zostać przywitanym uśmiechami oraz usłyszeć dobrą piosenkę.
+150 do samopoczucia, +200 do energii.

Chociaż czasem nawet piosenka nie pomaga, ale to są przypadki bardzo rzadkie, krytyczne. Wówczas nawet w domu mam ochotę wyjść z siebie. Poboli, poboli i przestanie.

***
W niedzielę mieliśmy pojechać na zakupy. Pojechaliśmy i teraz mam o 3 pary butów więcej ^^ Jakież to wspaniałe! Miałam farta z rozmiarami. Bo jak niektórzy dobrze wiedzą mam bardzo nietypowy rozmiar stopy, który waha się od 39-40 z popadaniem w skrajności, czyli 38 i 41. Sprawa jest o tyle utrudniona, że muszę wstrzelić się w odpowiednią rozmiarówkę angielską, co czasami nie jest wcale łatwe... Przy okazji - wiedzieliście, że długość przedramienia odpowiada długości stopy? Teraz patrząc na własne przedramię jestem zdumiona... ale jednak to prawda!

Popatrzałam też sobie na świnki morskie. One są takie słodkie! Przypomina mi się moja pierwsza świnka, Migotka. Szkoda, że ją utuczyłam, może pożyłaby dłużej. Była taka kochana i grzeczna - jeśli można tak wyrazić się o śwince morskiej. Umówmy się, że można. Więc była to naprawdę grzeczna i ułożona świnka. Kto wie, może kiedyś się skusimy na świnki i będą nas witać w domu chrząkaniem i kwiczeniem.




Przyłożyliście już stopę do przedramienia?

8 komentarzy:

  1. Ja natomiast z rana jestem kompletnie nie kontaktowy. Najlepiej jakby się nikt koło mnie nie krzątał ani o nic nie pytał i nic nie mówił. - wtedy w ciszy i spokoju mogę kontemplować nad nadchodzącym dniem ;)

    P.S: Świnki morskie to cudowne zwierzątka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem i zgadzam się w 100% w obu akapitach :D

      Usuń
  2. Ale to przedramię to chyba bez łokcia i nadgarstka?

    mmm

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mało, że rano jestem zgryźliwa, to jeszcze w ogóle nie myślę i robię wszystko na autopilocie. Nie ma więc mowy, żebym do południa zrobiła coś konstruktywnego. Ale prawdą jest: do pracy może nie chcieć się iść, ale mordki uśmiechniętych dzieci potrafią zmienić podejście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na autopilocie robię wszystko, gdy jest bardzo wcześnie rano, to prawda ^^ U mnie w pracy najczęściej witają mnie współpracownicy, bo dzieci o tej porze jeszcze nie ma... Ale ich uśmiechy są też niczego sobie :D

      Usuń
  4. Jezu! 7:40 to nie rano! Człowieku :)Ja na starość robię się rannym ptaszkiem, nie wiem co mi jest.

    Wygląda na to, że butami możemy się wymieniać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to właśnie... starość? :P
      Z butami mnie pocieszyłaś, bo to oznacza, że nie tylko ja przechodzę przez koszmar w obuwniczym ^^

      Usuń