sobota, 21 lipca 2012

Klejnoty

Właśnie dokonuje się nieodwracalny akt pozbawienia materiału genetycznego, który zapewniłby światu dawkę słodkości i piękna na czterech nogach. Niestety, wszystkie najlepsze cechy piesiuńcia nie będą miały możliwości rozmnożenia się i trochę mi z tego powodu przykro, jednakowoż wolę, by stał się eunuchem, bo jednego psa z nowotworem już miałam i dziękuję. Wolę eunucha.
[Dla jasności - posiadanie klejnotów rodzinnych nie jest jednoznaczne z zachorowaniem na raka, ale w przypadku Jokera było to wielce prawdopodobne, stąd moje nieco zawiłe wnioskowanie.]

Biedny pieseczek. Raczej sobie nie pofigluje.

Zmieniając temat - robi się kukułkówka! Idąc za ciosem po powodzeniu w produkcji likieru kukułkowego postanowiłam zrobić coś smacznego na Woodstock i mam nadzieję, że będzie mniamciu. Jak nie - to się zdenerwuję, bo specjalnie szłam do piwnicy po słoik, żeby pomieścić te mikstury. Ten wysiłek musi zostać zrekompensowany.

Odebrałam z dziekanatu indeks i zastanawiam się, czy ktoś się przypadkiem nie rąbnął w rachunkach, bo moja średnia jest niepokojąco wysoka. A jak policzyli złe oceny...?
Trudno, będę mieć ładną pamiątkę ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz