poniedziałek, 9 lipca 2012

Ostatni taniec

Nie wiem, czy mi ktoś uwierzy, ale uczę się. Na jutro. Zaczęłam nawet zapisywać to, co mam powiedzieć, bo grając przez 40 minut w pasjansa na kompie (nie komentujcie tego fragmentu), stwierdziłam, że skoro to ostatnia taka okazja, to wypadałoby chociaż troszeczkę się postarać. Przygotowywanie się do wypowiedzi ustnej powinno skutecznie odwrócić moją uwagę od skrobania się po nogach, czego robić mi oczywiście nie wolno, a ręce i tak swoje czynią. Nie znoszę meszek! Bezlitosne, agresywne bestie, sprawiły, że moja noga wygląda, jakbym dopiero co wróciła z powstania listopadowego. W tym miejscu przepraszam komary, które obarczyłam winą za ataki swędzenia, wyjątkowo to nie one mnie tak urządziły.
A dlaczego dałam się pokąsać i dlaczego mam wyjetratatane, tego może dowiecie się jutro albo pojutrze, a na pewno w najbliższej przyszłości, gdyż takie rzeczy warto opisywać :) Dzisiaj jednak jeszcze się powstrzymam i wrócę do tego, co kradło mi życie przez kilka ostatnich miesięcy. Trzymać kciuki, bo jutro będę sobie to tańczyć ostatni raz (przynajmniej taką mam nadzieję).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz