niedziela, 14 października 2012

Stratoszał

Wielkie brawa dla Felixa! Trzymałam za niego kciuki, przy okazji ściskając rękę Angola i denerwując się nieziemsko (ha, dobre). Podziwiam go za jego odwagę.
U mnie nie było żadnych strato skoków w ostatnich kilku dniach. Minął raczej spokojny weekend, łączący poszukiwanie skupu złomu i odwiedziny polskiego sklepu. Nie myślałam, że będzie to dla mnie takie przyjemne. Odwiedziny polskiego sklepu oczywiście, nie szukanie skupu złomu, bo to drugie szło nam raczej opornie... Wszystkie te polskie produkty, niektóre prawie zapomniane, polskie ekspedientki, polskie radio w tle i tylko do tych dziwnych cen można się przyczepić. Reszta jak w osiedlowym markecie. Warto było.
Poza tym podjęłam podczas tego weekendu kilka ważnych decyzji. Mało tego, mam zamiar wprowadzić je w życie tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. Zrobię coś dobrego dla siebie i dla innych, co wzbudza u mnie niepowstrzymywaną radość, a u Angola podejrzliwość, że czegoś się najadłam/nawąchałam. Tyle planów, tyle wspaniałych planów, życie znowu nabiera rumieńców! Uwielbiam to uczucie :)

Dobrze. A teraz skopię komuś tyłek na kurniku, bo mam na to dziką ochotę!

4 komentarze:

  1. polska pasztetowa jest najlepsza (: mają taką w polskim sklepie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm nie wiem, ale mają mój ulubiony pasztet z kogucikiem, niebiesko-żółte opakowanie :)

      Usuń
    2. dzisiaj ten pasztet jadłam na śniadanie :D ale pasztetu z dziadunia pewnie nie mają!

      Usuń
    3. Nie widziałam... ale jest Podlaski czosnkowy :)

      Usuń