czwartek, 23 maja 2013

Cucumber girl

Przyznaję się. Po kilku miesiącach poczułam więź z uczestnikami kursu językowego. Dostrzegłam to wczoraj, aczkolwiek już od kilku spotkań narastało to we mnie. Najpierw okazało się, że jedna wolontariuszka wyjeżdża na tydzień do Krakowa, więc jako spec od dawnej stolicy (z całej naszej grupy to ja przebywałam tam najdłużej :P) udzieliłam jej kilku wskazówek. Później jedna z Pakistanek nazwała mnie "cucumber girl", czym zyskała dużego plusa. Ale wczoraj przekonałam się na własnej skórze, że ona osiągnęła ten sam level co ja!
Rozmawialiśmy o racjach żywieniowych w Zjednoczonym Królestwie podczas II wojny światowej i nauczycielka zapytała, czy mieliśmy coś podobnego w Polsce. Powiedziałam, że nawet całkiem niedawno, bo w latach 80-tych funkcjonowały kartki na jedzenie i nie tylko. Dla zobrazowania powagi sytuacji dodałam wyświechtane "na półkach sklepowych był tylko ocet", a moja poczciwa znajoma wykrzyknęła z przejęciem:
- I żadnych ogórków!!!


Nie ważne jaki masz kolor skóry. Nie ważne, w co wierzysz. Nie ważne, czy zakrywasz całe swoje ciało czy eksponujesz bez pardonu swe walory.
Ważne, że pojmujesz miłość do ogórków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz