czwartek, 30 maja 2013

Nawet w deszczowe dni tam świeci słońce, czyli o pracy, którą się kocha

Kiedy zakładam błękitny t-shirt w rozmiarze s (s jak dla słonia) a na szyi zawieszam gwizdek, świat robi się tęczowy. Uśmiech sam pojawia się na twarzy. Zwłaszcza, gdy popełniam żenujące błędy... Na szczęście wiele ludzi mi to wybacza, bo ten uśmiech potrafi zahipnotyzować, a poza tym w ogóle mam fory, co tu ukrywać.

Co proszę? Nie słyszę. Nie rozumiem, mówcie wyraźniej.
A, chcecie się dowiedzieć co to za żenujące błędy? O wy, bestie ciekawskie. Nic tylko polujecie na skandale.


Otóż jako wszechstronnie uzdolniona poliglotka od siedmiu boleści potrafię przy odbieraniu zamówień od klientów pomylić cheeseburgera z dwoma herbatami lub zawiesić się, kiedy ktoś prosi o bree. Ten ser, kretynko! Albo rozlać coś, coś upuścić, podnieść i upuścić to jeszcze raz, o czymś zapomnieć, kogoś nie zrozumieć i pytać osiem razy nim zakapuję... mogę tak długo wymieniać. Lecz moja niezdarność zdaje się tylko pogłębiać sympatię. W przeciwnym razie skąd brałyby się te wyznania miłości i diamenty w prezencie?
A ile frajdy mam przy kasie... Nie wiedzieć dlaczego, funt szterling wzbudza we mnie zakłopotanie. Czasem nie mam pojęcia, ile pieniędzy trzymam w dłoni, szczególnie jeśli są to monety, gdyż z banknotami radzę sobie znacznie łatwiej. Hm, swoją drogą, zastanawiające. Im mniejsze nominały, tym gorzej. Potrzeba mi więcej praktyki. Najłatwiej zapamiętać duże kanciate 50 i małe kanciate 20, a reszta na wyczucie :P
No dobrze, może troszeczkę egzageruję, ale z matematyką nigdy nie byłam zaprzyjaźniona. Czasami nawet się waham, czy mam w głowie sobie liczyć po polsku czy po angielsku? Jak będzie łatwiej, żeby się nie pomylić? Olaboga, co za rozterki!



Jedno wiem na pewno. Dobrze być z powrotem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz