Jakieś szaleństwo, paranoja, zatrucie mózgowe, zjazd, albo jeszcze coś, co brzmi podobnie niepokojąco i mogłoby zdefiniować moje samopoczucie. Do stu kołków, przecież tak nie można, ale jak mi coś leży na wątrobie to robię wszystko, żeby sobie z tej wątroby poszło precz, poświęcając na tę rzecz wszystko inne. To jak chwilowe ześwirowanie na punkcie jednej rzeczy. Lub też terapia zastępcza, sama nie wiem. A może jeszcze całkiem co innego.
Zimno mi jakoś, wysokie amplitudy temperatur też źle wpływają na moje nastawienie, a najbardziej z równowagi wyprowadza mnie fakt... hm... w sumie, sama nie wiem który :D
To z księżycem nazywało się perygeum.
Kiedyś kupię sobie krzaczek poziomek i będę sobie je podlewać i doglądać, a potem je zjem.
33.
86.
Pora zabrać się za Norwida.
EDIT:
Humor skutecznie poprawiony - dzięki Szczuuuur :) :*
To ja też poproszę krzaczek poziomek. Wiesz, że w Anglii ich nie ma? To jest karygodne!!
OdpowiedzUsuńTak mi się właśnie wydawało, że nie ma :( To ja założę w Anglii taką małą hodowlę i będziesz mogła u mnie je dostać :D
Usuń